Rozważania grudniowe…

Dziewięć dni dzieli nas od tamtej, grudniowej nocy…

ci z nas, którzy pamiętają z autopsji, czas stanu wojny pomiędzy reżimem komunistycznym a Narodem polskim…z każdą, kolejną rocznicą…z niedowierzaniem będą obserwować pojawianie się nowych,”legendarnych bohaterów”, którzy “stawiali opór” reżimowi Jaruzelskiego

Proces “zacierania różnic i zasypywania dołów” … tak można nazwać zjawisko wypierania z powszechnej wiedzy, świadectw niewygodnych dla wspomnianego procesu…

Moje świadectwo jest jednym z wielu tysięcy i być może nigdy, nie przebije się do kanonu wiedzy powszechnej, co nie zmienia mojego postanowienia, aby podzielić się z Wami moimi, grudniowymi rozważaniami.

Wszystkim Wam – moim Rodakom w Ojczyźnie i na Obczyźnie, dedykuję moje świadectwo i to od Was zależy, czy pozostanie ono znane jedynie Wam, czy może… przekażecie moje rozważania innym…

Od sierpnia, 1981 roku, przebywałem w Austrii, gdzie podobnie, jak wielu naszych Rodaków, zgłosiłem się do Obozu Uchodźców w Traiskirchen i wystąpiłem o azyl…

W obecnych czasach oglądamy tłumy migrantów, szturmujących granice krajów Uni Europejskiej i te zjawisko nie jest w niczym podobne do doświadczeń tysięcy emigrantów z PRL-u.

Władze Austrii oficjalnie i niezmiennie, uznawały kilkudziesięcio tysięczną rzeszę Polaków, za emigrantów ekonomicznych, co miało decydujący wpływ na możliwości naszych Rodaków w kwestii ich starań o wyjazd do krajów przyjmujących uchodźców politycznych…

Na przełomie października i listopada, 1981 roku, na terenie Obozu w Gotzendorf, gdzie mieszkałem, grupa naszych Rodaków organizowała Komitet Uchodźców Polskich – znalazłem się wśród nich i pełniłem później funkcję jednego z dwóch, wiceprzewodniczących Prezydium Komitetu Uchodźców Polskich.

Naszym, statutowym celem, było reprezentowanie Polaków w ich staraniach o uzyskanie tzw. gremialnego statusu uchodźców politycznych.

Nie był to cel łatwy do osiągnięcia, biorąc pod uwagę stosunek ówczesnych władz Austrii do problemu emigracji polskiej…

Niemniej, w pierwszych dniach grudnia, 1981 roku, na wskutek rozmów naszego Prezydium, grupy działaczy polonijnych i aktywistów Polsko-Austriackiego Komitetu Solidarności z Solidarnością, oraz Komisarza ONZ-tu do spraw uchodźców politycznych, Polacy przebywający na terenie Austrii, wprawdzie nie uzyskali gremialnego, więc jakoby automatycznego uznania za uchodźców politycznych, ale uzyskanie takiego statusu zostało sprowadzone do wymogu osobistego wniosku o azyl polityczny, do najbliższej jednostki Żandarmerii lub Policji dla Obcokrajowców.

Intencja była taka, że władzom Austrii zależało na wyekspediowaniu, jak największej ilości Polaków do krajów emigracji…na tym samym zależało większości naszych Rodaków…w co oczywiście, nie chciały uwierzyć władze Austrii…

Procedura była taka,że Austria przyznając komuś status uchodźccy politycznego, niejako “w pakiecie” i automatycznie, brała na siebie szereg zobowiązań,z których nie bardzo pragnęła się wywiązywać…

Nasza “Grupa Wiedeńska” – jak nas określił później Wojskowy Kontrwywiad PRL-u -postanowiła “przekonać” Ministra Spraw Wewnętrznych Austrii, Pana Erwin’a Lantz’a, że Polacy po otrzymaniu statusu uchodźców politycznych, bynajmniej nie zechcą pozostać w Austrii, obciążając tym samym, austriacki system socialno-emigracyjny.

Minister Erwin Lantz, aby wobec Komisarza ONZ-tu “wypaść, jak najlepiej”, nakreślił zakres problemów, jakie dla władz austriackich, stwarza polska grupa, zaznaczając przy tym, że z definicji, Polacy, nie są typowymi emigrantami politycznymi, ponieważ nic im nie grozi w ich Ojczyźnie…

Pan Erwin Lantz nie wiedział o tym, że w ostatnich dniach listopada, 1981 roku, z grona Austriaków, którzy wspierali Polsko-Austriacki Komitet Solidarności z Solidarnością , dotarła do naszej “Grupy Wiedeńskiej”, wiarygodnie potwierdzona informacja, że w Polsce, w ciągu najbliższych dni, zostanie wprowadzone tzw. “prawo stanu wyjątkowego”…

Dodatkowym potwierdzeniem takich zamiarów reżimu komunistycznego PRL, była tzw. sugestia o charakterze prośby ze strony władz PRL-u wobec władz Republiki Austrii,aby te ostatnie…poważnie rozważyły, niezwłoczne przywrócenie ruchu wizowego z Polski do Austrii…

Ponadtto reżim PRL sugerował, że wznowienie ruchu wizowego jest dla Austrii zabezpieczeniem w obliczu potencjalnego exodusu Polaków,a tym samym potencjalnego kryzysu humanitarnego…

W decydującym momencie rozmów, gdy było dla nas jasne, że Minister Erwin Lantz nie ma zamiaru uznać Polaków za uchodźców politycznych, postanowiłem nieco zmienić narrację całej dyskusji…

Wprawdzie Pani Walentyna Huber, Polka, która na spotkanie z Ministrem Erwin’em Lantz’em, przybyła w towarzystwie Komisarza ONZ-tu d/s uchodźców, zaklinała nas, że zaszkodzimny całej sprawie, jeśli posiadane przez nas informacje, na temat planowanego stanu wyjątkowego w Polsce, ujawnimy oficjalnie, to ja byłem zupełnie odmiennego zdania i nie zamierzałem ulegać jej sugestiom…jak również mówić jej, jaki jest mój rzeczywisty stosunek do tej informacji…

Korzystaliśmy z oficjalnego tlumacza, ale nasze Prezydium miało własnego tłumacza, którego zadaniem było sygnalizowanie sytuacji, gdy oficjalny tłumacz, zacznie celowo, źle tłumaczyć nasze wypowiedzi.

Zwróciłem się do siedzacego obok mnie Jacka, żeby zwrócił szczególną uwagę na najbliższą wymianę zdań, aby nie doszło… do celowych “przeinaczeń”…

Ponieważ Pan Minister, w swoich wypowiedziach dowodził, że Polakom nic nie grozi na wypadek powrotu do Polski, więc go zapytałem: Czy Pan Minister, jest skłonny się zgodzić ze stwierdzeniem,iż de facto nie ma różnicy pomiędzy osobą, która uciekła z Kraju, w którym spotkały ją represje, a osobą, która najprawdopodobniej zetknie się z represjami, jeśli do kraju powróci?

Minister oczywiscie polemizował z moją opinią i nieco się rozpędził, pytając mnie: skąd pewność, że Polaków po powrocie do Polski, spotkają represje?

Widziałem twarz Pani Walentyny, twarz wyrażającą dezaprobatę, ale dla mnie liczył się los moich Rodaków, dla których, stanowiło dużą różnicę pomiędzy: Czy będę latami przebywać w Obozie, czy może, dzięki uzyskaniu statusu uchodźców politycznych, wyemigrują do kraju osiedlenia, kraju jaki sobie wybrali na to osiedlenie?

Nie dając możliwości na wtrącenie się w rozmowę Pani Walentyny, która w tym momencie stwierdziła, że to nie jest w porządku z mojej strony, iż w tak demonstracyjny sposób sugeruję otwarcie brak zaufania do osoby tłumacza, na którego wszyscy wyraziliśmy zgodę…

W odpowiedzi na jej zarzut, stwierdziłem jedynie, że cały czas miałem wrażenie, że ona jest w naszej grupie, ale widzę, iż się myliłem… następnie zadałem pytanie, które “zawisło” pośród milczenia obecnych, niczym stęchłe, lepkie powietrze: Pan Minister Erwin Lantz zapewne lepiej zna sytuację Polaków przebywajacych na terenie Austrii, ale my wiemy lepiej, czego tak na prawdę chcą nasi Rodacy i nie myślę, iż zechcą skwapliwie skorzystać z azylu,pod postacią prawa do stałego pobytu w Austrii

Pan Erwin Lantz zapytał, czy ja osobiście zechcę skorzystać z przywilejów związanych z uzyskaniem statusu uchodźcy politycznego?

Nawet, gdybym miał taki zamiar, to wobec perspektywy, że władze Austrii zamierzały wprowadzić z dnia na dzień obowiązek wiz dla Polaków, a tym samym zamykajac ich na terytorium Polski, niczym w obozie za drutami…odpowiedziałem, iż ja natychmiast złożę wniosek o emigrację do jakiegoś kraju i nie mam tu niczego do ukrycia w przeciwieństwie do władz Republiki Austrii, ponieważ w najbliższych dniach, zamierzają one przywrócić wobec Polaków, obowiązek uzyskiwania wizy wjazdowej, co oznacza współpracę z reżimem generała Jaruzelskiego…

Chętnie wysłuchamy szczegółów na temat tego, co niebawem ma się stać w Polsce i nie mam wątpliwości, iż Pan Minister i w tej materii, ma lepsze informacje od naszych przypuszczeń…

Po dłuższej chwili “ciężkiego” milczenia, Pan Minister stwierdził jedynie, że ogłasza dłuższą przerwę, po której ogłosi oficjalną decyzję władz Republiki Austrii…

Zostaliśmy sami wraz z dyrektorem Obozu i działaczami Polsko-Austriackiego Komitetu Solidarności z Solidarnością, na naradę w sąsiednim gabinecie, obok Ministra, udała się Pani Walentyna i Wysoki Komisarz d/s uchodźców z Filli ONZ-tu w Wiedniu.

Po kilkunastu minutach zjawiła się Pani Walentyna i zawołała do osobnego gabinetu nasze, trzyosobowe Prezydium Komitetu Uchodźców Polskich.

Nie wdając się w żadne szczegóły ustaleń, jakie zapadły w jej obecności, stwierdziła że nasze starania zostaną zwieńczone powodzeniem, pod warunkiem, iż powstrzymamy się od rozgłaszania informacji o tym, że mają być przywrócone wizy dla Polaków i że…“coś ma się wkrótce wydarzyć w Polsce”…

Jeżeli nie zawodzi mnie pamięć, to 4-go grudnia 1981 roku, nasze rozmowy zakończyły się oficjalną decyzją władz Austrii, że Polacy przebywający na terenie Austrii, niezależnie od tego, jak długo trwa ich pobyt, w każdej chwili mogą wystąpić o status uchodźców politycznych i z ewentualną odmową przyznania takiego statusu, mogą się spotkać jedynie osoby, ukarane prawomocnymi wyrokami miejscowych sądów…

Następnego dnia po ogłoszeniu w telewizji decyzji władz Republiki Austrii w sprawie statusu Polaków, zostało wydane inne oświadczenie, iż z dniem 5-go grudnia, 1981 roku, zostaje przywrócony obowiązek występowania o wizę przez Polaków, zamierzających przyjechać do Austrii…słowem…Polacy w Polsce, otrzymali na Mikołaja, prezent w postaci zakazu swobodnego wjazdu do Austrii.

Natomiast w nocy z 12-go na 13-go grudnia, generał Jaruzelski ze swoimi pachołkami wprowadził stan wojny, pomiędzy jego…“grupą przestępczą o chrakterze zbrojnym”…a Narodem polskim

Moje rozważania byłyby niepełne, gdybym w tym momencie przerwał relacjonowanie, kolejnych-grudniowych zdarzeń,w jakich dane mi było uczestniczyć…

Około godziny trzeciej nad ranem ( a więc juz 13-go grudnia), do pokoju,w którym zamieszkiwali członkowie naszego Prezydium, oraz dwóch przedstawicieli Samorządu Miszkańców Obozu w Gotzendorf, ktoś gwałtownie zaczął się “dobijać”…

Sławek Chromiec otwożył komuś drzwi i przez moment rozmawiał poprzez uchylone drzwi, po czym otworzył je szeroko i powiedział na głos – właściwie to wykrzyczał…w Polsce jest wojna!

Człowiek, który przyszedł z tą informacją, na dowód swoich słów, wchodząc za Sławkiem, włączył magnetofon i po chwili wszyscy usłyszeliśmy wystąpienie Jaruzelskiego na temat “ukonstytuowania się” WRON-y (Wojskowej rady Ocalenia Narodowego) i wprowadzeniu na terenie całego Kraju stanu wojennego…

Pozornie nie było jasne, kto i komu tą wojnę wypowiedział, ale teraz moje słowa o… ewentualnych represjach wobec osób wracających do Polski…nabrały wymiaru czegoś, na kształt nieuchronności losowej…

14-go grudnia, wraz z kolegami z Prezydium Komitetu Uchodźców Polskich, poprowadziłem w pieszym marszu z Gotzendorf do Wiednia około tysiąca naszych Rodaków, pod Ambasadę PRL-u, aby wyrazić nasz protest wobec wprowadzenia stanu wojennego i aresztowania wielu tysięcy działaczy związkowych z NZSS Solidarność.

Na tym nie kończy się moja -grudniowa refleksja… tuż przed Świętami Bożego Narodzenia przy naszym wsparciu, został zorganizowany Marsz Zadumy (kilkanaście tysięcy uczestników z pochodniami…lewactwo najbardziej nie mogło przeboleć tych pochodni…),Marsz, poprzedzony Mszą w Intencji Polski, koncelebrowaną w katedrze Św. Stefana, przez Prymasa Austrii, Frantz’a Koniga.

W ostatnim dniu grudnia, 1981 roku, na naradzie w Redakcji Polskich Wiadomości (polsko-języcznego Tygodnika, którym kierował redaktor naczelny Waldemar Stempkowski), zapadła decyzja o całodobowym pikietowaniu Ambasady PRL-u w Wiedniu i bezpośrednie kierowanie samą Pikieta zostało powierzone mnie, organizowaniem ochotników zajął się Sławek Chromiec, a kontaktem z prasą austriacką Waldek Stempkowski…

Pikietowanie Ambasady rozpoczęliśmy w dniu 4-go stycznia i zakończyliśmy po miesiacu, w dniu 4-go lutego, 1982 roku, gdy przy tej okazji, zorganizowaliśmy konferencję prasową w Catolishe Hoh Schule (Katolickiej Szkole), konferencję podczas której apelowaliśmy do społeczeństwa austriackiego, aby zaprzestali kierowania Pomocy dla Polaków poprzez struktury organizacyjne Czerwonego Krzyża, ponieważ z uwagi na ograniczenia w transporcie (głównie braki paliwa), “pomoc” jest transportowana przez LWP i trafia do wojskowych magazynów, następnie…na stoły żołnierskie, zamiast do rodzin osób aresztowanych…

Lewackie gazety rzuciły się na nas, jako sygnatariuszy takiego Apelu…niczym stado sępów…”szarpiących trzewia naszej moralności”…oto Austriacy z serca udzielają Pomoc pomocy,a ci chcą przekierować Pomoc na adresy poszczególnych parafii katolickich w Polsce, co musi skutkować…załamaniem się procesu pomocy Polsce pod hasłem: (“Polen Fur Hilfe”…)

To nie ostatni – grudniowy “wątek” moich rozważań…było ich znacznie więcej, ale zasygnalizuje je jedynie w skrócie, wiec niestety…pobieżnie…

W grudniu, 1982 roku (po uprzednim, listopadowym aresztowaniu przez służby komunistycznej Czechosłowacji ), zostałem przekazany władzom PRL-u…

W grudniu, 1982 roku, zanim zostałem przekazany władzom PRL-u, na wojewódzkiej egzekutywie PZPR-u w Wałbrzychu,zapadła decyzja na temat mojego losu: wyrok conajmniej 4 lata pozbawienia wolności, a po odbyciu kary lub wcześniejszym zakończeniu odbywania kary, banicja z Kraju na zawsze…

Mam wystarczającą ilość dowodów i przykładów… czy jak kto woli…“jasnych znaków” na drodze życiowego losu ,że nadal obowiązuje wobec mnie decyzja o wygnaniu

W grudniu, 1983 roku, zostałem skazany przez Sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego na 4 lata pozbawienia wolności, po opuszczeniu więzienia na tzw. amnestię w lipcu, 1984 roku, rozpoczęły się naciski na mnie, abym opuścił Polskę…

Do arsenału nacisków włączono porwanie mnie w celu pozbawienia życia, co miało miejsce 4-go grudnia, 1984 roku… 13-ście dni później -17-go grudnia, 1984 roku wyjechałem na zawsze z Polski – wielokrotnie odwiedzałem Ojczyznę, ale przy pierwszej próbie powrotu na stałe (miało to miejsce w okresie od lipca,1997- go roku, do marca, 2000 roku), przypomniano mi po raz kolejny, że wyrok banicji podjęty przez wałbrzyskich komuchów, jest nadal obwiązujący…miałem “spotkanie z nieznanymi sprawcami”, co skutkowało dotkliwym pobiciem przez tych “nieznanych sprawców”…

W ostatnich dniach grudnia, 2011 roku, zmarł mój ojciec i w trakcie kilkudniowego pobytu w Ojczyźnie, na okoliczność pogrzebu…w pierwszym tygodniu stycznia, 2012 roku… znów “zaaranżowano moje spotkanie z nieznanymi sprawcami”…ale tym razem uniknąłem pobicia…

Jeżeli ktoś miewa wyobrażenia na temat, że Polska jest Wolna i Suwerenna, a przy tym demokratyczna…to go pytam: Jak to może być prawdą, skoro taki Żukowski miewa “spotkania z nieznanymi sprawcami” a tak w ogóle…decyzje komuchów z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i z okresu “minionego ustroju”…nadal go obowiazują?

Znaków zwanych “przypadkami”,miewałem więcej, wymieniłem tylko te grudniowe, nawiązujące do krwawego okresu w życiu naszego Narodu…wbrew opiniom optymistów…przypadki, choć wygladają na zdarzenia natury losowej (tak, jak np. loterie losowe…) są znakami czasu na drodze do totalnego zniewolenia ludzkości, a więc niestety, zniewolenia także Polaków

Leave a Comment