Zarys autobiografi subiektywnej część trzecia…

W okresie od: początku zimy 1963 roku do późnej jesieni 1965 roku…miało miejsce kilka wydarzeń, które wtedy były istotne dla mojego pojmowania otaczającej mnie rzeczywistości – zarówno tej wokół mnie, jak i tej mającej w mej percepcji, jakieś ważne, a może nawet dziejowe znaczenie…

Okres ten, był związany z moją nauką, w klasach od pierwszej do początku klasy trzeciej, więc ktoś może powątpiewać: czy uczeń klasy pierwszej, drugiej czy nawet trzeciej, może mieć samodzielnie…tego typu, …przemyślenia?…

Niezależnie od tego typu zwątpień, teraz po dekadach wiem, że wtedy owszem, rozmowy starszych miały duży wpływ na moje poglądy, co nie zmienia faktu, iż kształtowałem ich ostateczną treść…samodzielnie i… przekazywałem moim rówieśnikom.

Pierwsza taka rozmowa miała miejsce, gdy…nestora Rodu Żukowskich, odwiedził generał Zakonu Jezuitów…

Zdarzyło się to podczas moich pierwszych, wiosennych ferii, moja mama pracowała sezonowo w szklarni hrabiego Bartmańskiego i na ten okres rodzice postanowili, że ja z moją siostrzyczką Elą, będę u rodziny w Strudze.

Bardzo mi się to spodobało, bo dzięki temu mogłem bliżej poznać mojego kuzyna Andrzeja i kuzynkę Grażynę, ponadtto mogłem nasłuchać się opowieści nestora naszego Rodu, Jana Żukowskiego, nazywanego przez mojego ojca Precidacielem…

Rozmowy mojego ojca z jego stryjem, zawsze były ciekawe, ale ta rozmowa, którą tylko częściowo zdołałem podsłuchać…nie wszystko też zrozumiałem, bo rozmówcy momentami używali jezyka rosyjskiego i niemieckiego…rozmowa Jana Żukowskiego z generałem Jazuitów,była szczególna…

Tego ranka przy śniadaniu, usłyszałem od cioci Aliny, mamy Andrzeja i Grażyny, że dzisiaj nie należy wchodzić do pokoju dziadka Jana, ponieważ będzie miał ważnego gościa i nie wolno prrzeszkadzać w rozmowie…

Rzecz jasna, że po takim poleceniu, tym bardziej chciałem się dowiedzieć kim jest ten ważny gość nestora Rodu, ale nade wszystko… usłyszeć treść rozmowy…

Mój kuzyn Andrzej nie wykazywał większego zainteresowania spodziewanym gościem swojego dziadka i fakt ten eleminował jego – ewentualny – udział w moim przedsiewzięciu, polegającym na tym, że po pnączach winogrona, oplatającego tą część budynku, miałem zamiar się wspiąć w pobliże okna na pierwszym piętrze, którego nawet zimą dziadek Jan, nie pozwalał zamykać…

Plan miałem, tylko… problemem była realizacja, ponieważ, jak każdego ranka po śniadaniu, wraz zAndrzejem i Grażyną wyprowadzaliśmi krowy i byki na pastwisko, oddalone około kilometra od domu.

Odległość ta nie stanowiła problemu, ale …co im powiedzieć, jak zechcę się oddalić z pastwiska,oraz… kiedy to zrobić, skoro nie wiem, kiedy przybędzie ten generał Jezuitów?…

Tą druga część problemu wyjaśnił mi Andrzej, gdy go spytałem: ten generał Jezuitów często odwiedza dziadka i czy to taki prawdziwy generał zakonnik, bo przecież wiesz, mamy w kraju komunę, a tu jakiś generał, do tego, jezuicki?

Andrzej chętnie wszystko wyjaśnił: oczywiście, że to prawdziwy generał Jezuitów, zanim się zjawi wysyła “umyślnego”, znaczy się takiego zakonnika posłańca i wtedy na drugi dzień rano, w porze śniadania, na nasze podwórko zajeżdża czarny mercedes limuzyna, z generałem w środku…dziadek zna tego generała jeszcze z czasów swojej służby w wojsku carskim…

Z dalszych dywagacji Andrzeja wynikało, że generał mieszka w jakimś kraju europejskim, ale na zachodzie, co nie oznacza, iż ma jakieś problemy z wjazdem do Polski… poza tym… odwiedza jeszcze kilka innych osób w Polsce…

Fakt, że tego ranka wygnaliśmy bydło na tą część pastwiska, z którego widać było drogę dojazdową do gospodarstwa Żukowskich, mogłem zapisać na konto wyjątkowego “zbiegu okoliczności”, choć w moich przemyśleniach wolałem to nazywać: ” korzystnym zrządzeniem losu”…

Miałem już wówczas silne, wewnętrzne przekonanie, że cokolwiek się dzieje… nie dzieje się bez jakiejś uzasadnionej przyczyny i być może jest w tym jakaś moja rola na przyszłość…

Dyskretnie obserwowałem drogę i po wielu minutach zauważyłem czarną limuzynę wolno, majestatycznie, podążającą w kierunku gospodarstwa Żukowskich.

Zstanawiałem się czy to właśnie limuzyna generała Jezuitów, gdy z rozmyślań wyrwał mnie głos mojego kuzyna, Andrzeja: o właśnie jedzie limuzyna generała…

Postanowiłem nie ukrywać przed moim kuzynem, swojego zainteresowania generałem Jezuitów: Podejdę bliżej podwórka,jestem ciekaw, jak wyglada taki generał jezuicki -stwierdziłem, po czym wolno ruszyłem poprzez zagajnik w kierunku podwórka…

za sobą usłyszałem śmiech mojego kuzyna i jego słowa: nic ciekawego, wygląda, jak zwyczajny ksiądz, czarny habit, koloratka i żadnych dystynkcji generalskich.

W rzeczy samej…kierowca wysiadł pierwszy i otworzył drzwi od strony pasażera, którym okazał się wysoki ksiądz w czarnym habicie…

Poczekałem, aż Jezuita w towarzystwie kierowcy, wejdzie do domu i już miałem ruszyć w kierunku domostwa, gdy drzwi ponownie się otworzyły, wyszedł kierowca po czym wsiadł do limuzyny i wolno, majestatycznie, wyjechał z posesji Żukowskich.

Wspiąłem się po wiekowych konarach winorośli i po chwili usłyszałem głos Jezuity: Janie, moi współbracia zakonni rozpoczęli już inicjację procesu i wielka tu rola będzie waszych hierarchów, bo to oni wystąpią tu z inicjatywą…

Teraz dziadek Jan zaczął coś mówić po rosyjsku, następnie po niemiecku, więc nie zrozumiałem z tego dosłownie żadnego słowa…

Po kilkunastu minutach znów po polsku, z ciężkim, niemieckim akcentem, odezwał się Jezuita: Partyjne władze,jako oficjalne czynniki, będą oczywiście przeciwko samej idei, ale tak ma być, żeby wyglądało na spontaniczny proces, społecznie odbierany, jako dziejowe porozumienie, mające najwidoczniej, akceptację duchowieństwa obu narodów…

Przez długie minuty konwersacja była prowadzona po niemiecku, ręce mi ścierpły od kurczowego trzymania się konarów i już miałem zejść, gdy usłyszałem, jak dziadek Jan mówi po polsku: Tak, oczywiście tego nie doczekamy, ale to trzeba przekazać następcom, aby to dzieło kontynuowali, ważnym aspektem będzie zniesienie granic w Europie… obaj wiemy, jak to ma się zakończyć, czyli panowanie Wielkiego Architekta, ale jest to proces złożony i wieloletni…

Przez kolejne, kilkanaście minut, rozmowa toczyła się po rosyjsku i w końcu zniecierpliwiony, zszedłem z winorośli.

Obejrzałem się za siebie wchodząc w zagajnik i zobaczyłem ciocię Alinę obchodzącą narożnik domu, pokryty winoroślą – niechybnie coś usłyszeli za oknem i wysłali ciocię Alinę, żeby sprawdziła, czy ktoś ich nie podsłuchuje – pomyślałem, jednocześnie odczułem zadowolenie, że nie dałem się przyłapać.

Podczas kolejnych wizyt w Strudze, starałem się przysłuchiwać rozmowom mojego ojca z jego stryjem.

Myślę, że Precidaciel – jak nazywał go mój ojciec – do dyskusji na tematy religijne wplatał jakieś elementy wiedzy, jaką mu przekazywał generał Jezuitów.

Stało się to dla mnie oczywiste, gdy w trakcie jednej z takich dyskusji, mój ojciec powiedział wprost: To są gierki jezuickie, a przecież stryj dobrze wie, że gdyby nie cerkiew, to oni już dawno przestaliby istnieć, zresztą ich powiązania masońskie najlepiej świadczą, czym oni tak naprawdę dyszą…

Słowa mojego ojca nie były dla mnie czymś nowym, wielokrotnie słyszałem, gdy ojciec tłumaczył swoim krewnym, że rola czarnego zakonu jest jak najbardziej, tyle tajemnicza, co bardzo nieczysta duchowo.

Natomiast zupełnie zaskoczyła mnie odpowiedź nestora naszego Rodu: Ty Stachu, lepiej przebadaj historię i pochodzenie Charles Taze Russell, jego fascynację wielką, egipską piramidą,bo to wszystko świadczy o tym, że on był jednym z nas i wasi wierni nie mają o tym pojęcia…

Po wielu dekadach to zrozumiałem, ale wpierw przeszedłem drogę poznania poglądów świadków Jehowy, gdzie przez jakiś czas byłem nawet ich kaznodzieją pełnoczasowym…

Moje szkolne dzieciństwo było mozaiką, w której…wiara w nauczanie świadków Jehowy przeplatała się z okresami zwątpienia a nawet buntu wobec władzy rodzicielskiej mojego ojca, będącego jednym ze sług Zboru świadków Jehowy, w wałbrzyskiej dzielnicy Piaskowa Góra…

Kilka lat później, podsłuchana rozmowa nestora Rodu Żukowskich i generała Jezuitów i jej niejasna treść, stały się dla mnie bardziej zrozumiałe…na wskutek rozmowy mojego ojca, jego kuzyna Wincentego Kulika…oraz Mieczyslawa Rakowskiego…tak, tego Rakowskiego…

Leave a Comment