Ten tekst nie jest w stanie przemówić do każdego, kto czyta w języku polskim, czy nawet twierdzi, że jest Polakiem…
Piszę to z myślą o tych, którzy Polskę noszą w swoich sercach i niezależnie, gdzie los ich rzucił, ta Polska razem z nimi zasypia i razem z nimi się budzi…
Moi bracia i siostry, moi prawdziwi współpatrioci, którzy nie wstydzicie się okazywania publicznie miłości do Ojczyzny naszej, Polski – tylko Wy potraficie mnie zrozumieć – mnie, jednego z wielu banitów, synów polskiej ziemi, wygnanych z Ojczyzny przez tych, którzy gwałcą Polskę i Naród polski…
Nie możemy mieć już żadnych złudzeń, oto dla nas niechybnie nadchodzi, czas totalnego wykluczenia…świat znalazł się w mocy Grupy Centrum, która kieruje procesami mającymi wyłonić nowy rodzaj systemu totalitarnego – ja nazywam go Globalitaryzmem (od słów: globalny i totalitaryzm), zaś zwolennikow tego systemu należy nazywać globalitaryści lub globalniacy ( od słów: globalni i totalniacy)- to drugie określenie, jest chyba najtrafniejsze,a zarazem, powinno szybko zostać przyswojone wśród młodzieży…a więc???
W związku z tym, że wszyscy sobie nawzajem życzą Wszystkiego Najlepszego w Nowym, 2021 roku, pragnę Wam jedynie życzyć, abyście zdołali się przygotować na Wielki Reset i Czas Wykluczenia…
Doprawdy… czy w obliczu zagrożenia, jakie nam przygotowuje Grupa Centrum, jest jakiś głębszy sens, by wbrew temu, co się dzieje twierdzić, iż wszystko będzie dobrze…
Osobiście, od lat czuję się wykluczony w sposób nie budzący wątpliwości – wykluczony z możliwości życia i tym samym, śmierci w Ojczyźnie, w Polsce…
Kiedy jeszcze byłem przetrzymywany przez czechosłowackich komuchów w Areszcie w Hradec Kralove, w moim rodzinnym Wałbrzychu, tamtejsze komuchy w trakcie tzw. “posiedzenia egzekutywy wojewódzkiej PZPR”, dokonali za “jednym zamachem” osądu nad moją osobą, oraz wykluczenia mnie sposród wałbrzyskiej społeczności,skazując na wieczną banicję…
Relację z tej egzekutywy przekazał mojemu ojcu, jego kuzyn, mój wuj Wincenty i nie mam najmniejszego powodu, aby nie wierzyć tej relacji.
Wojewódzka egzekutywa w Wałbrzychu, w grudniu, 1982 roku stwierdziła, że wobec obywatela Polski, mieszkańca Wałbrzycha, Zbigniewa Żukowskiego, będzie rekomendować wyrok conajmniej 4 lat pozbawienia wolności, natomiast po odbyciu kary, bądź po ewentualnym, przedterminowym zwolnieniu z więzienia, rekomenduje spowodowanie (poprzez odpowiednie działania ), aby Żukowski wyjechał z Polski , na zawsze…
Ktoś dający wiarę tzw. “oficjalnej prawdzie” może w tym momencie zaprotestować: no tak, ale wtedy to była komuna, a teraz mamy wolną Polskę…
Latem 1997 roku wróciłem do Polski, powodowany gorącym pragnieniem pozostania w Ojczyźnie już na zawsze…
W ciągu następnych, trzech lat, doświadczyłem tzw. “działań operacyjnych” ze strony UOP-u, w którego, wałbrzyskiej Delegaturze, bez trudu rozpoznałem “moich dawnych opiekunów” z SB…
Inwigilacja, zabór korespondencji i nieustanne próby zniszczenia biznesu – ( dystrybucja odzieży, zakupywanej bezpośrednio u producentów ) – jaki zorganizowałem w lecie 1996-go roku i po powrocie na stałe, chcialem kontynuować… ale … w końcu, musiałem z tej,biznesowej aktywności zrezygnować.
Moje skargi na praktyki zaboru korespondencji i prób zniszczenia mojego biznesu, budziły pewnie “pusty śmiech”, choć oficjalnie przyjmowano moje skargi i pisma do Prokuratury.
Jako śledczego z ramienia Policji Państwowej , wyznaczono młodego funkcjonariusza i dawni SB-cy śmiali mi się w twarz mówiąc, że ten młody to nie tylko nie ma swojego pokoju, ale na razie ma biurko na spółkę z kolegą…ale jak wykryje spisek dawnych SB-ków przeciwko działaczowi opozycji antykomunistycznej, to jego kariera dostanie nagłego przyśpieszenia…
Wszelkie dokumenty, jakie dostarczyłem temu policjantowi, musiałem na własny koszt skopiować, bo jak mi powiedział, jego szef nie zgodził się na korzystanie ze służbowej kopiarki twierdząc…że: – ” Żukowskiego, po długim pobycie w USA, stać na dostarczenie gotowych kopi…”
Sprawa została przekazana przez tego policjanta pewnej, młodej Pani Prokurator , rozmawiałem z nią i ona twierdziła,że nie boi się dawnych SB-ków…kilka tygodni później, Pani Prokurator wpierw została wysłana na długi urlop, a następnie przeniesiona do innego miasta…podobny scenariusz zastosowano wobec wspomnianego, młodego policjanta…
Dnia 12 grudnia,1999 roku, finał moich prawnych starań i odwołań na decyzję Prokuratury o odrzuceniu wniosku o wszczęcie śledztwa przeciwko wałbrzyskiej Dekegaturze UOP-u, znalazł swój wyraz w decyzji Sądu Rejonowego w Wałbrzychu III Wydział Karny…tenże sąd m.in. stwierdził, że: “wprawdzie sąd dopatrzył się istotnych uchybień i nieprawidłowości w dostarczaniu korespondencji, ale ponieważ wnioskodawca nie potrafi wskazać osoby, lub osób,odpowiedzialnych za te naruszenia prawa, więc wniosek o wszczęcie śledztwa pozostaje uchylony”…
W marcu, 2000 roku, kilkadziesiąt metrów od domu, w którym mieszkałem wraz z żoną i dwiema córkami, zostałem napadnięty przez kilkuosobową grupę chuliganów, którzy nie tylko, mieli zamiar mnie okraść, ale najwyraźniej dostali zlecenie na zabicie mnie, lub przynajmniej dotkliwe pobicie – jeden z napastników, najwidoczniej herszt, pokrzykiwał: “kopać w głowę, w głowę celujcie!”…
Pewną wskazówką tutaj, jest sytuacja, która świadczy o mojej, osobistej niefrasobliwości, o ile nie głupocie…
Zapomniałem najwidoczniej o własnytch podejrzeniach, że mój telefon jest na podsłuchu, ponieważ wczesnego ranka, w dniu opisanego powyżej napadu, w rozmowie z moim ojcem, powiedziałem, że około południa idę do Biura Orbis, żeby kupić bilet na lot do Nowego Jorku…nietrudno sobie wyobrazić, że UOP przekazał tą informację chuliganom, ( być może oferując możliwość obrabowania mnie z dollarów i jednocześnie bezkarność za ten czyn) wraz z poleceniem, że mam być poważnie potrubowany, co w istocie się stało i to pomimo, iż próbowałem się bronić a kilku napastnikom, “zdrowo przyłożyłem”… niechybnie skończyłbym w grobie, lub przynajmniej w szpitalu, gdyby nie reakcja jakiejś kobiety, która widząc całą sytuację przez okno swojej kuchni, zaczęła krzyczeć, że już dzwoni na Policję, co sprawiło, iż napastnicy po obrabowaniu mnie z pieniędzy uciekli.
Na drugi dzień, herszt bandyckiej grupy, czekał w bramie domu, gdzie mieszkałem…jak tylko mnie zobaczył, to od razu zastrzegał się, że on nie chce się bić i przyszedł, ponieważ wysłali go ci…którzy “nadali mu tą robotę” i kazali przekazać, że: jak nie wyjadę na stałe z Polski i nie zabiorę wkrótce także rodziny,albo w przypadku mojego zgłoszenia faktu pobicia mnie w Polsce, po przybyciu do USA… oni wyślą kogoś, żeby “odwiedził “moją żonę i córki…
Po wylądowaniu w Nowym Jorku, zostałem zatrzymany przez tamtejszych pracowników ochrony lotniska, którzy zadali mi pytania: gdzie,kiedy i kto tak cię pobił?
Od chwili spotkania z ” nieznanymi sprawcami” w Wałbrzychu…upływało akurat nieco ponad dwie doby, w czasie lotu nie korzystałem z toalety i nie miałem pojęcia, jak wygląda moja twarz, ale słysząc propozycję jednej z stweeardes, aby obejrzeć się w lustrze, natychmiast udałem się do pobliskiej toalety.
W lustrze zobaczyłem swoją twarz pokrytą sinakami w odcieniach od koloru żółtego, poprzez zielonkawy i fioletowy…
Po powrocie do stanowiska odprawy granicznej usłyszałem od tej samej stweeardesy, że jej linie lotnicze wezwały agentów FBI, ponieważ mój wygląd wskazuje na dotkliwe pobicie i linie lotnicze chcą mieć gwarancję, iż nie staną się tu stroną w procesie o ewentualne odszkodowanie…
Agenci FBI usilnie namawiali mnie, abym oficjalnie zgłosił pobicie na terenie Polski i wówczas oni …”zajmą się resztą” – chodziło tu zapewne o jakieś działania na lini FBI i Department of State a Ambasadą Polski.
Mając w pamięci groźbę, jaką wystosowano wobec mojej żony i córek w przypadku próby nagłaśniania faktu mojego “spotkania z nieznanymi sprawcami” – stanowczo odmówiłem podpisania takiego doniesienia i zaproponowałem, że napiszę Oświadczenie wskazującej, że zostałem pobity poza granicami USA i linie lotnicze nie mają z tym nic wspólnego…
Po konsultacji agentów FBI z ich przełożonym i napisaniu przeze mnie Oświadczenia zostałem wypuszczony z lotniska, ale jednocześnie pouczony, iż w przypadku wystąpienia problemów zdrowotnych, zawsze mogę się zgłosić do FBI i złożyć stosowne doniesienie o pobiciu na terenie Polski…
Moją rodzinę ostatecznie sprowadziłem do USA pięć lat później i w międzyczasie bywałem w Polsce na urlopach, za każdym razem bez trudu dostrzegałem agentów śledzących mnie, kilku moich znajomych przy różnych okazjach, przyznawało się do tego, iż byli “nagabywani” przez tajniaków z UOP-u, poźniej ABW-u – to było dla mnie czymś, co nazywałem w myślach: “dodatkowym kosztem pobytu w Ojczyźnie – kosztem, który dość szybko mógł się przeobrazić w…kolejne spotkanie z “nieznanymi sprawcami”…
Ostatecznym potwierdzeniem, że akt wygnania – pomimo upływu kilku dekad – nadal mnie dotyczy, było to, co zdarzyło się podczas mojego, ostatniego pobytu w Ojczyźnie, w styczniu, 2012 roku…
Mój pobyt trwał od 2-go do 8-go stycznia, 2012 roku, a więc niespełna tydzień, a powodem mojej wizyty w Polsce, był pogrzeb mojego taty…
Wieczorem 2-go stycznia, 2012 roku, dotarłem do mieszkania mojego taty, gdzie czekała na mnie, moja siostra z wnuczką, oraz mój siostrzeniec, ale…już nazjutrz, w godzinach rannych, zjawiło się dwóch oficerów ABW…
Nie wdając się zbytnio w niuanse spytali, jak długo mam zamiar przebywać w Polsce, po czym oświadczyli, że powinienem o tym pamiętać, iż: gdziekolwiek się udam, z kimkolwiek spotkam i cokolwiek będę robił, oni będą to obserwować ” z należytą ” uwagą…
Fakt, że bez trudu dostrzegałem w pobliżu siebie, obecność zwykłych, mundurowych policjantów, zamiast tajniaków z ABW-u; wprowadził pewne “zakłócenie” w narracji zaserwowanej przez wspomnianych ABW-iaków…ale podejrzewałem i nadal tak myślę, iż “opiekę mundurowych” mogę zawdzięczać Prezydentowi Wałbrzycha, Panu Romanowi Szełemejowi, któremu Policja wałbrzyska, z racji jego funkcji, podlegała i nadal podlega…
Mój ojciec był kiedyś pacjentem Pana Romana Szełemeja, w czasach, gdy ten jeszcze nie był Prezydentem Wałbrzycha, ale znanym w naszym mieście, kardiologiem…
Ze słów mojego ojca wynikało, że często rozmawiał z Panem Prezydentem i wspominał o moich, życiowych “perypetiach”.
Mogę więc przypuszczać, że “opieka mundurowych” wynikała z chęci uniknięcia przez Pana Prezydenta Romana Szełemeja, sytuacji gdy… pogrzeb starego Żukowskiego miałby jedynie poprzedzać w czasie, pogrzeb młodszego Żukowskiego, który… “nieostrożnie” przybył z USA do Polski, choć przecież go wypędzono i tak miało pozostać na zawsze…lub w myśl “staroświeckiej refernecji”: no jakżesz to, przyjechał na pogrzeb ojca, ale “przy okazji i na wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności”, niejako “załapał się” na pogrzeb własny…
Tak, czy inaczej i nie ważne, czy moje przypuszczenia są trafne, czy może całkowicie chybione…o ile “opiekę mundurowych policjantów” mogę zawdzięczać Prezydentowi Walbrzycha, Panu Romanowi Szełemejowi, to jestem oczywiście bardzo wdzięczny, rzec by można…wdzięczny dozgonnie, chociażby dlatego, iż mam szansę, aby Wam o tym, teraz pisać…
Nie oznacza to, że “opieka ze strony mundurowych” była bezbłędna…czego dowodem jest pewne zdarzenie, jakie miało miejsce w godzinach porannych, dnia 6-go stycznia, 2012 rok, w piątek…
Poruszałem się w towarzystwie mojego siostrzeńca i mojego kuzyna, “mając na uwadze obietnicę oficerów ABW-u, iż będą moim cieniem”…nie chciałem ryzykować braku świadków tego, co ewentualnie…”może mi się nagle przytrafić”…
Tego dnia dołączył do nas mój wujek Czesław – brat mojej mamy – wuj specjalnie przyjechał z Konstantynowa Łódzkiego, żeby się ze mną zobaczyć.
Wcześniej rozmawiałem z nim z telefonu mojego siostrzeńca i ustaliliśmy, że pojedziemy na cmentarz, na gróby mojej mamy, taty i siostry mojej mamy, po czym udamy się do Strugi, gdzie mieszkała rodzina mojego kuzyna…
W rozmowie nie zaproponowałem wujowi wizyty także na cmentarzu w Strudze,ale kiedy już dojeżdżaliśmy do Strugi, kazałem taksówkarzowi zatrzymać się przed bramą cmentarną i tam nas wysadzić…
To był, że tak się wyrażę, nie wypowiedziany wcześniej przez telefon zamiar, tym samym nastąpiła zmiana w “scenariuszu”, jaki znała ekipa mundurowych.
Kiedy ja z wujem i moim kuzynem byliśmy na cmentarzu, w domu mojej kuzynki, zjawił się radiowóz z mundurowymi, którzy gorączkowo zaczęli wypytywać, czy to jest dom Rodziny Żukowskich, oraz czy jest tu jakiś Żukowski???
Moja kuzynka , przedstawiajac się,zgodnie z prawdą powiedziała swoje nazwisko po mężu, a więc mundurowi mieli dysonans poznawczy…kazali im pilnować Żukowskiego i miał się udać do tego domu, a tutaj tymczasem, nie ma Żukowskiego, tylko ludzie o innym nazwisku…
W międzyczasie widocznie ktoś im powiedział przez radio, że w Starych Bogaczowicach mieszka jakiś Żukowski i choć moja kuzynka chciała już wprost zapytać, czy szukają tego Żukowskiego, który akurat przyleciał z USA, ale nie zdążyła, bo radiowóz szybko ruszył w kierunku Starych Bogaczowic…
Kiedy schodziliśmy boczną drogą z cmentarza w kierunku domu mojej kuzynki, widzieliśmy pędzący szosą radiowóz i nawet nie przyszło mi do głowy, że to jadą “moi, mundurowi opiekunowie”…
Podejrzewam jednak, że chociaż mundurowi niezbyt sobie poradzili ze “zmianą scenariusza mojego pobytu w Ojczyźnie”, to tajniacy raczej tego błędu nie popełnili, o czym świadczą, ich dwukrotne “starania kreowania wydarzeń” z mojego pobytu w Ojczyźnie…widać wyraźnie, iż potrafili obserwować dyskretnie a zarazem, skutecznie…
Syn mojej kuzynki zawiózł nas do Wałbrzycha, po drodze pożegnaliśmy mojego wuja w Szczawnie Zdroju, gdzie na czas pobytu wynajmował pokój gościnny, następnie zawiózł mnie i mojego siostrzeńca do naszych znajomych w Wałbrzychu, skąd miał nas odebrać mój kuzyn, który został u swojej siostry w Strudze.
Tego wieczoru, ostatnim pociągiem do Elbląga, wracała moja siostra z wnuczą i moim siostrzeńcem, tymczasem mój kuzyn musiał zostać w Strudze dłużej, ponieważ jego mama nie czuła się najlepiej.
Tajniacy musieli podsłuchiwać moją rozmowę z moim kuzynem, o czym świadczy kolejne “dziwne zdarzenie”…
Nasi znajomi z Wałbrzycha gościli u siebie swoich przyjaciół, którzy przyjechali z dzielnicy Piaskowa Góra swoim samochodem i wieczorem zaproponowali, że odwiozą nas na Piaskową pod dom, gdzie na nas czekała moja siostra, spakowana już przed podróżą do Elbląga.
Ponieważ mój kuzyn nadal był w Strudze, więc nie pozostało mi nic innego, jak zawołać taksówkę, żeby odwieść moich krewnych na dworzec kolejowy Wałbrzych Miasto…zastanawiające było to, że taksówkarz zapytał, czy ma czekać na mój powrót z dworca???…
Wbrew temu, co … “z własnej inicjatywy”… zaproponował taksówkarz i wbrew bliżej nieokreślonemu uczuciu niepokoju, postanowiłem pozostać na dworcu, aż do odjazdu pociągu, choć moja siostra namawiała mnie, żebym raczej wziął taksówkę i pojechał do naszego kuzyna, gdzie miałem pozostać do dnia powrotu do USA.
Pociąg był spóźniony , odjechał po 23-ciej i wtedy zobaczyłem,że jestem zupełnie sam na tym dworcu… zaledwie to sobie uświadomiłem, gdy nagle, jak spod ziemi, zjawiła się grupa młodzieńcow w dresach, z wyglądu, ale nade wszystkim zachowania, przypominali hałaśliwą grupę tzw. blokersów.
Wiedziony wewnętrznym niepokojem ruszyłem w kierunku dworcowej poczekalni i mój niepokój wzrastał w miarę, jak dobiegały do mnie nawoływania podążających tuż za mną młodzieńców…wyraźnie usłyszałem za sobą: ” robimy go tutaj, czy czekamy,aż wyjdzie z dworca”…
Na postoju zatrzymała się w tym momencie jakaś taksówka, do kórej miała zamiar wsiąźć młoda kobieta, poprosiłem ją, aby mi odstąpiła tą taksówkę, ponieważ jestem ścigany przez młodzieńców, którzy nie mają wobec mnie pokojowych zamiarów…
Jakby na potwierdzenie moich słów, jeden z młodzieńców wysunął z rękawa swojej kurtki kij bejsbolowy i to widocznie przekonało kobietę, ktora szepnęła: “niech pan szybko wsiada”…
Taksówkarz nie od razu “zaskoczył”, gdy powiedziałem mu, aby szybko odjeżdżał, dopiero, jak jeden z bandziorów uderzył w dach taksówki, zrozumiał że nie żartuję…
Następnego dnia – 7-go stycznia,2012 roku – razem z moim kuzynem pojechaliśmy taksówką do mojego przyjaciela Krzysia, który mieszka w dzielnicy Sobiencin, w części potocznie zwanej: “Palestyną”…
mój kuzyn skomentował to tak: “waszmość z jednej strony, obawiasz się spotkań z “nieznanymi sprawcami”, ale z drugiej strony,pragniesz jechać na Palestynę, gdzie “nieznanych sprawców”…można spotkać na każdym skrzyżowaniu”…
Powrót do domu mojego kuzyna mieliśmy zagwarantowany, ponieważ syn mojego przyjaciela Adam, już wcześniej umówił znajomego taksówkarza, aby ten odwiózł nas na Piaskową Górę…mogliśmy więc spokojnie celebrować spotkanie po latach…
Kiedy już mieliśmy z moim kuzynem wracać do jego domu, Adaś wyjrzal przez okno i zakomunikował, że jego znajomy taksówkarz właśnie podjechał…kiedy zeszliśmy na dół, taksówka stała niemal przy samych drzwiach wychodzących na podwórko.
Miałem zamiar do niej wsiąźć, ale powstrzymał mnie syn mojego przyjaciela mówiąc, że to nie ta taksówka, bo jego znajomy stoi na zewnątrz, na ulicy…najwidoczniej niewiele brakowało, żebym wsiadł do… tzw. “taksówki nieznanych sprawców”…
Nazajutrz, w niedzielę 8-go stycznia 2012 roku, mój kuzyn odwiózł mnie na lotnisko we Wrocławiu, skąd miałem lot do Monachium, a następnie do Nowego Jorku.
Siedząc z kuzynem przy kawie, zauważyłem przy sąsiednim stoliku agentów ABW, tych samych, którzy złożyli mi wizytę w mieszkaniu mojego ojca…
Wprawdzie w kwietniu, a więc kilka miesięcy później, dowiedziałem się za pośrednictwem mojego siostrzeńca, że Urząd Wojewody Dolnośląskiego poszukuje kontaktu ze mną, ponieważ chce przekazać mi odznaczenie państwowe w postaci Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski…to nie zmienia to faktów że: – odznaczenie przyznane mi w listopadzie, 2009 roku, przez Prezydenta III R.P. św. Lecha Kaczyńskiego, usiłowano przekazać mi dopiero w kwietniu, 2012 roku, co jest dowodem albo niefrasobliwości, lub “niechęci,” zarówno wobec mojej osoby, jak rownież w stosunku do polityki odznaczeniowej Prezydenta Lecha Kaczyńskiego ,ze strony sitwy okrągłostołowej…Faktem jaskrawo sprzecznym z narracją odznaczeniową, jest conajmniej dwie próby… “zorganizowania mi spotkania z nieznanymi sprawcami”,podczas mojego, ostatniego pobytu w Ojczyźnie…
Opisałem szczegółowo moje doświadczenia związane z moim “wykluczeniem”, czyli losem banity politycznego, aby uświadomić każdemu, kto będzie to czytał, że oficjalna narracja, jakoby Polska po 1989 roku stała się krajem wolnym…”nie do końca jest trafna”,używając słów bardziej stonowanych…
Los wykluczonych banitów, takich jak ja … de facto, pozostaje taki sam, jak został on jeszcze “za pierwszej komuny, rozpisany na role, w scenariuszu sporządzonym przez starszych i mądrzejszych”…
W obecnych czasach i w obecnej rzeczywistości, jakie nam się …“kształtują i jawią”, przywołuję moje, minione doświadczenia, jako świadectwo, że nic nie dzieje się przypadkowo i to, co jeszcze nas czeka, jako wspólnotę narodową, nie śniło się nawet w największych koszmarach, największym pesymistom czy wizjonerom katastroficznym…
Mój, jednostkowy los, jest najmniej istotny wobec zagrożeń, jakie nastąpią już niebawem, mój los, jedynie ważny dla mnie samego…ustępuje w mojej trosce, wobec tragicznego losu, jaki jest jest kreowany przez wrogów naszej wspólnoty narodowej.
Zarysy takiej rzeczywistości w jej jaskrawych, tragicznych kształtach, zaporezentował mi w styczniu, 1982 roku, Edward de Virion, polski patriota, żołnierz Niepodległej II Rzeczypospolitej Polski i pisałem o tym w minionych latach, więc nie będę się powtarzał…
Generalnie ujmując istotę całego “scenariusza przyszłości”, jaki było mi dane poznać…narodowe państwa mają zniknąć, zastąpione wpierw przez dziesięć Regionalnych rządów, które ostatecznbie przekażą swoje prerogatywy władzy, rządowi planetarnemu…
Pierwsza komuna przeobraża się na naszych oczach w najgorszą formę totalitaryzmu pod postacią czegoś, co nazywam Globalitaryzmem ( od słów: globalny i totalitaryzm).
Miliony Amerykanów niebawem doświadczy tzw. “nowej normalności” we wszystkich jej przejawach, ponieważ Biden & Harris będą zaprowadzać w USA New World Order według scenariusza, w którym nie ma być państw narodowych, własność zostanie ograniczona dla bardzo nielicznych – “wybranych,” reszta dozna “wykluczenia z własności” … krótko: “wszyscy będą równi, ale niektórzy okażą się równiejsi”…poza tym, musimy pamiętać: “każdy może się zarazić i wogóle… niezaszczepieni,zostaną wykluczeni, jako zagrożenie dla zaszczepionych, pandemia “trwać będzie tak długo, jak to będzie potrzebne “…dla tych, którzy ją kontrolują i wykorzystują dla przeprowadzenia swych, globalitarystycznych celów…
Czy ludzkość się przebudzi, czy Polacy ockną się z tego, koszmarnego snu???
Myślę, że się przebudzą…ale niestety zbyt późno, aby udaremnić plany NWO i Grupy Centrum, znaczna część tych planów zostanie wprowadzona i zmiana tej rzeczywistości dokona się w czasach, których nie dożyją nawet nasze wnuki…
Komunizm, jako dwudziestowieczna forma opresji ,pozostawił po sobie cierpienia i śmierć milionów, następnie…taktownie , strategicznie i dyplomatycznie ,przeprowadził własny pogrzeb, ale tylko po to, aby ujawnić się w obecnym czasie, jako Globalitaryzm…
tym wnioskiem zamierzam zakończyć mój wywód – być może niepotrzebny i nadaremny…