Pomnik krzywdy zapomnianej…

Oficjalne upamiętnienia ,straszliwej zbrodni przeciwko Polakom na Wołyniu, jak zawsze , przywołują kwestię tzw. polityki władz III R.P. wobec Ukrainy…czy raczej, zupełny brak rozsądnej polityki, jakiej mamy prawo oczekiwać, po rządzie – z definicji – zobowiązanym do dbałości o Polską Rację Stanu.

Problem w tym, że w przypadku relacji: Polska-Ukraina (w innych relacjach także), tzw. rząd , całkowicie zrezygnował z kształtowania tych relacji ,w oparciu o Prawdę historyczną…,

Próby zmiany, niekorzystnej dla Narodu polskiego narracji, ze strony Ukrainy, która przecież uznała banderowców za swoich – narodowych bohaterów – próby, podejmowane przez oficjeli III R.P. przypominają skomlenia, lub w najlepszym razie, buńczuczne oświadczenia, adresowane do Polaków, i na potrzeby wypełnienia “pustki” charakteryzującej tzw. “politykę wschodnią” III R.P.

Wszyscy pamiętamy, jak Prezydent Andrzej Duda złożył wieniec na skraju pola, pośród zbożowych łanów, jako symboliczny akt upamiętnienia Polaków, bestialsko wymordowanych na Wołyniu…

Możnaby – przy zachowaniu maksymalnie dobrej woli – przyjąć, że ów symboliczny akt, był “wołaniem” o godne upamiętnienie tych, których bezimienne groby – groby nie odnalezione, groby ukryte np. pośród łanów żyznego Wołynia – są Sercem Umęczonego Narodu.

Tak właśnie to rozumię, co zresztą ukazałem w moim wierszu pt. Wieś polska : Jakbyś przez okno, w Polski serce spojrzał zwyczajnych ludzi, losów codzienności Choć wielu wzgardą, prostocie odpłaca Ma dusza pragnie, pożyć w tych klimatach Bo kiedy oczy, na chwilę zamknę Poczuję szorstkość, matczynych dłoni I babci słowa, usłyszę znowu Echem nadbiegłe, z pamięci mroków: “Czuj sercem Naród, spójrz w Jego serce Najmocniej bije, pośród tych łanów…”

powyższy wiersz napisałem 16-go marca, 2009 roku, na Obczyźnie.

Zastanawiać musi, jak bardzo trzeba wyprzeć się Prawdy, by godzić się na narzucenie banderowskiej narracji i tchórzliwie unikać konfrontacji z tą narracją?

Obowiązkiem Prezydenta Polski jest “strzeżenie godności Narodu” – gdzie jest tu miejsce na zachowanie godności Narodu, skoro nie jest broniona Fundamentalna Prawda, tym samym, Racja Stanu Polski?

Oczywiście, w naszych sercach stoi “Pomnik Pamięci” o zbrodni ludobójstwa popełnionego przez banderowców, ale w sferze działań Państwa, jest to nadal “pomnik krzywdy zapomnianej” – krzywdy, o której się mówi, ale na słowach kończy się ,cała aktywność obecnych pseudo-elit.

Powinno być tak, że ułożenie stosunków z Ukrainą należałoby zacząć od warunku fundamentalnego dla tych stosunków: albo zakończycie wynoszenie na pomniki banderowców, którzy dopuścili się zbrodni ludobójstwa przeciwko Polakom, albo Polska zawiesi wszelkie stosunki z Ukrainą…

Takiego postawienia kwestii wymaga od nas Pamięć o naszych rodakach bestialsko wymordowanych przez banderowców.

Tutaj nie wystarczy pamięć wyrażona poprzez składanie wieńców pośród zbożowych łanów Wołynia – rzeczywista Pamięć, zobowiązuje władze polskie do postawienia Ukrainie wspomnianego powyżej warunku fundamentalnego…

Nasze życie jest mgnieniem i ważne jest, jak zapamiętają nas następne pokolenia…

czy wystawią nam w kwestii Wołynia ocenę pozytywną, czy oskarżą o zaniechanie i tchórzostwo?

Na chwilę obecną – ludobójstwo na Wołyniu i we Wschodniej Małopolsce – stanowią symboliczny pomnik krzywdy zapomnianej…

zapomnianej przede wszystkim ,przez tzw. “elity”, które w imię partykularnych, partyjnych interesów i tzw. “świętego spokoju”, okrywają milczeniem kwestię zasadniczą: haniebna zgoda na relacje z Ukrainą, która nie zamierza odciąć się od narracji banderowskiej.

Pod koniec 1999 roku w swojej poetyckiej refleksji na temat mijającego stulecia i mającego się rozpocząć nowego Millenium, napisałem wiersz Mgnienie,

w którym wspominam o ofiarach skazanych na “mrok niebytu”…

w istocie, mrokiem niebytu, niczym całunem ponownej śmierci, okryci są Polacy zamordowani przez banderowców.

Ich groby są nieznane, rozrzucone gdzieś pośród łanów zbóż…

a “elity” skomląc, proszą stronę ukraińską o ekshumację!

Czy nasza narodowa pamięć, o ludobójstwie, jakiego przeciwko Polakom,dopuścili się banderowcy, pozostanie “pomnikiem krzywdy zapomnianej”, czy zdobędziemy się na wygenerowanie takich Elit, które zaczną tworzyć własną politykę hiostoryczną i wyegzekwują od strony ukraińskiej szacunek dla Prawdy o tych zbrodniach?

Moja mama, jako 12-to letnia dziewczyna, przeżyła tragedię tamtych dni i noszę w sercu jej świadectwo prawdy, to świadectwo zobowiązujące mnie do pisania o tym.

Opowiadała, że jej dzieciństwo upłynęło pośród ukraińskich rówieśników i znała język ukraiński na tyle, iż nawet banderowcy (choć kazali jej powtarzać pewne słowa, mające zdradzić, jej polskie pochodzenie) nie byli w stanie rozpoznać w niej polskiej dziewczyny.

Znajomość języka ukraińskiego mojej mamy, de facto uratowała jej rodziców i rodzeństwo.

Mój dziadek, Piotr Staniek, zanim doszło do tych zbrodni ludobójstwa, dowiedział się od ukrańskich sąsiadów, jakie są plany banderowców.

Kiedy rozpoczęły się mordy, wspólnie ze swoim, pierworodnym synem (bratem mojej mamy), wujem Władysławem, wykopali na polu bunkier, zamaskowany wyrosłym nad nim zbożem.

Kopali w nocy, aby nikt nie wiedział, gdzie się znajduje ten bunkier i …kiedy nocne niebo nad Wołyniem, rozjaśniało krwawymi pożogami polskich gospodarstw, cała rodzina Staniek ukryła się w tym bunkrze.

Moja mama, która znała bardzo dobrze język ukraiński, podjęła się roli “ukraińskiej sieroty” i obchodząc ukraińskie gospodarstwa prosiła o żywność ,po czym przszynosiła tą żywność do rodzinnego bunkra… dzięki temu Rodzina Staniek, trwała na tamtym terenie najdłużej, ze wszystkich, polskich rodzin.

Trwało to do czasu, gdy jeden z uklraińskich sąsiadów nie powiedział im, że banderowcy intensywnie ich szukają i szykują się, aby ich wymordować.

Wuj Władysław (starszy brat mojej mamy) przebywał już w tamtym czasie, wśród członków Samoobrony Polskiej, bo jak powiedział, nie ma zamiaru pełnić roli zwierzyny do zarżnięcia…

Dziadek Piotr podjął więc decyzję ucieczki do Niemców, choć zdawał sobie sprawę, że to oznacza zgodę na przymusową pracę w Obozie Pracy, bo tylko pod takim warunkiem, mogli liczyć na pomoc ze strony Niemców.

Mama opowiadała mi, że uciekali nocami, ale w ciągu dnia ukrywali się w lasach, w których roiło się od krów, wypuszczonych przez polskich rolników, w obliczu pożogi ich gospodarstw.

Krowy nie dojone od wielu dni, na widok ludzi biegły w ich kierunku, przeraźliwie rycząc i mama mówiła, że stanowiło to dla nich zgarożenie, bo znajdujący się w pobliżu banderowcy, mogli przypuszczać, iż ukrywają się w takim lesie Polacy.

Pewnej nocy dotarli do domostwa, gdzie paliło się światło…

dziadek Piotr zajrzał przez okno i zobaczył, że przy stole , pochylona nad nim, jak w modlitwie, siedzi rodzina, a na środku stołu stoi krycyfiks.

Uznał, że to być może, jakaś ocalała z pogromu, rodzina polska, więc weszli do środka… owszem to była rodzina siedząca przy stole, ale wszyscy mieli poderżnięte gardła i przybite gwoździami do stołu…języki.

Takie i wiele podobnych opowiadań zasłyszałem już, jako pięcioletnie dziecko, pomimo wyraźnego zakazu ze strony dziadka i babci.

Pamiętam, że za każdym razem gdy dziadek z babcią,moją mamą i jej rodzeństwem zaczynali te wspomnienia, to padało skramentalne pytanie: “Zbysiu jest w łóżku?”

Niekiedy , niepostrzeżenie zdołałem wśliznąć się pod stół w kuchni i słuchałem opowieści o tamtych, strasznych dniach, z życia polskiej ludności Wołynia.

Kiedy miałem siedem lat, moja mama opowiedziała mi szczegółowo to, co wtedy przeżyła, ale upomniała mnie przy tym, abym nie oskarżał wszystkich Ukraińców, ponieważ wśród nich byli i tacy, którzy pomagali swoim, polskim sąsiadom.

Było to o tyle dla niej istotne, że mieszkaliśmy wtedy, jako rodzina przymusowo dokwaterowana z urzędu, w domu zajmowanym przez rodzinę ukraińską…

Nie ma wśród żyjących mojego dziadka Piotra,babci Anny, wuja Waładysława i mojej mamy, ale dopóki ja żyję, nie przestanę oskarżać obecnych rządzących o grzechy zaniechania oraz brak woli politycznej, aby relacje Polski z Ukrainą zostały ułożone z szacunkiem dla właściwego upamiętnienia ludobójstwa Polaków na Wołyniu.

Jeżeli żyjący obecnie Polacy nie zadbają o rzeczywiste upamiętnienie i nadal godzić się będą na istnienie tego, symbolicznego “pomnika krzywdy zapomnianej”, to kiedyś następne pokolenia, tak samo potraktują pamięć o naszych zmaganiach z reżimem komunistycznym i naszej walce o wolność…

Pamiętajmy: nasze życie jest mgnieniem i tyle po nas zostaje, ile jest o nas pamięci w następnych pokoleniach oraz, jaką treścią ta pamięć, zostanie wypełniona…

Na koniec cytuję mój wiersz pt. Mgnienie: Wszystko, co było nastało słowem; Pośród zwątpienia Przyobleczone, w oczekiwania niemoc… Nasze stulecie: korowód ofiar; na mrok niebytu, skazanych… Wszystko, co będzie czy także stanie; pomnikiem krzywdy, zapomnianej? Bezradność pragnień, nie spełnialnych Ludzka to droga krótka, jak mgnienie…

Jeżeli chcesz poznać więcej moich wierszy, to aby je nabyć, wystarczy kliknąć na link: www.zbigniewzukowski.com/publikacje

Publikując elektroniczną wersję mojego zbiorku pt. Kształt Ciszy miałem nadzieję, że ich sprzedaż, pozwoli mi sfinansować publikację tych wierszy, w wersji książkowej.

Niestety, na dzień dzisiejszy, z uwagi na brak chęci zakupu mojego zbiorku, nic nie wskazuje, aby mój zamiar zakończył się powodzeniem…

Leave a Comment