Pośród celowo rozpętanych emocji związanych z uchwaloną ustawą “zwierzyna plus”, gdzie spór o zwierzęta futerkowe, stanowi jedynie zewnętrzną osnowę, służącą ukryciu o wiele groźniejszego zamiaru partii zarządzającej, czyli koncepcji “bezkarność plus”…
elementem determinującym o przyszłości Polaków, jest daleko idąca przebudowa wspomnianej sceny politycznej, przebudowy dokonywanej przez rzeczywistych reżyserów tejże sceny.
Na potrzeby tej przebudowy sceny politycznej dalszy los PIS-u, czy samego Jarosława Kaczyńskiego, w moim głębokim przekonaniu,są jedynie mało istotnymi szczegółami i będą zależeć od ich przydatności, jako narzędzi, wykorzystywanych przez zakulisowych kreatorów przyszłości Polaków.
Nie jest to pierwszy i nie ostatni przypadek, gdy obcy “organizują” Polakom przyszłość…
Wbrew przypisywanej Kaczyńskiemu roli tzw. “wirtuoza intrygi potykającego się o własne nogi”jest on jedynie, zużytą pacynką, którą znudzeni reżyserzy wspomnianej sceny politycznej,w momencie,im tylko znanym, cisną na śmietnik…
Trudno mi wyrokować na ile uzgodnioną, tym samym dopuszczalną, w ocenie rzeczywistych kreatorów tzw. “polskiej sceny politycznej”; jest koncepcja bezkarność plus, ale nie można wykluczyć, iż została ona dopuszczona przez wspomnianych kreatorów, lub nawet przez nich sprowokowana, aby uzyskać efekt tzw. spektakularnego upadku “obozu zjednoczonej prawicy”…
W narodach wasalnych, możliwość kreowania tzw. “narodowej sceny politycznej” jest z reguły wprost proporcjonalna do wyobraźni tych, którzy ją faktycznie kreują, więc kierując się niczym nieograniczoną wyobraźnią, można nawet przyjąć, że Konfederacja zostanie tu użyta, jako “powiew rzeczywistego odrodzenia narodowego i nowa siła,która sprawi, aby “było tak, jak trzeba”…
Osobiście nie wykluczałbym tego, choć brzmi to, jak “bajka z mchu i paproci”…
Wprawdzie sprawdzeni w działaniu kolaboranci wydają się tu być wygodnym narzędziem rzeczywistych kreatorów tego, co jest de facto pozorem sceny politycznej, będąc zaledwie “objazdowym, wiejskim teatrzykiem” usytuowanym na platformnie starego, cygańskiego wozu, to w odczuciu większości podnieconych Polaków,ma znamiona ich, narodowej sceny… tak więc, “na miarę naszych ambicji i wyobrażeń”, oraz aby ukontentować w nas poczucie posłannictwa dziejowego w historii świata; drzemiącego pod postacią tęsknoty pod nazwą: Polska Mesjaszem Narodów…mogą nam zorganizować wielkie “zmiany polityczne”.
Pragnę jedynie wskazać, że zarówno powstanie Pierwszej Solidarności, jak jej późniejsze przeistoczenie się z ruchu oddolnego w strukturę odgórną, a więc będącą już pod totalną kontrolą; były elementem reżyserowania Polakom przyszłości…
Chcę jedynie podać dwa przykłady dobrze mi znane,bo będące moim, osobistym doświadczeniem…
Po wyjściu z więzienia,latem 1984 roku,mając wiedzę o tym, że trwa “dogadywanie się” tzw. drużyny Wałęsy z reżimem, podjąłem naiwną próbę przekonania Konsula Generalnego USA, Pana Stephenn’a Molle’a (póżniejszego Ambasadora USA w Polsce), że wspieranie tych tzw. “negocjacji strony społecznej i reżimu PRL-u” to nic innego, jak przejaw dziejowej niesprawiedliwości,wobec Narodu polskiego, który ma wyłączne prawo do decydowania o losie przedstawicieli reżimu…
O naiwności młodzieńcza!!! – chciałoby się zakrzyknąć, słusznie Pan Michalkiewicz od lat tłumaczy “oczywistą oczywistość”, że żaden oficjał obcego Państwa nie ma ani potrzeby, ani tym bardziej ochoty, by dbać o nasze, narodowe interesy, bo jest urzędnikiem obcego Państwa…
Pan Konsul wyraził to bardzo jasno,kiedy mi powiedział (cytuję z pamięci,zastrzegając się,że oddaję jedynie sens jego wypowiedzi, a nie dosłowną treść): ” my się jedynie przyglądamy, ale nie mamy powodów, aby w po prawej stronie dostrzec poważnych partnerów, których moglibyśmy ewentualnie wspomóc. Problem jest złożony, bo istnieją poważne zobowiązania Polski i tu potrzebne są rzetelne gwarancje zabezpieczenia tych zobowiązań. ”
Kiedy usiłowałem przekonywać go stosując odwoływanie się do kwestii natury etycznych, w jego głosie pojawiło się zniecierpliwienie i stwierdził: “nietrudno sobie wyobrazić, że większość z was powiązałaby komunistów w pęczki i przekazała Zachodowi, jako formę zadośćuczynienia, jednocześnie manifestację dziejowej sprawiedliwości, ale tego nikt na Zachodzie nie zaakceptuje, owszem jeśli się pojawią po prawej stronie poważni politycy, to niczego nie można wykluczyć, ale jest tak, jak jest”…
Po tak sformułowanym stanowisku, czepiając się ostatniej nadziei stwierdziłem, że może pojawić się alternatywa, choć nie mam pewności, czy istnieje na to wystarczający czas…
Miałem świadomość, że tego czasu nie ma i nie ma nikogo, kto zostałby uznany przez stronę zachodnią za poważnego partnera, tak więc moje słowa miały charakter pobożno-życzeniowy.
Późniejsza moja mediacja z Konsulem na temat ewentualnego spotkania Józefa Piniora z przedstawicielami tzw. “świata pracy USA, czyli Centrali związkowej”, była jedynie próbą zrobienia czegokolwiek, przy jednoczesnym przeświadczeniu, że to i tak niczego nie zmieni – o ironio – jeśli Pinior uzyskałby jakąś poważniejszą pozycję w oczach Amerykanów, to dzisiaj to wiem, że byłaby to zamiana z jednych socjalistów o wyraźnej prominencji i powiązaniach reżimowych na innego, tzw europejskiego lewaka, o “zacięciu PPS-owskim”…
Nie tyle na swoje usprawiedliwienie, co gwoli prezentacji mojego rozeznania w realiach, dodam jedynie, że rozmowa z Konsulem Generalnym USA, była jedynie dowodem,mojego prawidłowego rozeznania w tychże realiach…
USA rozgrywało transformację w Polsce i zabezpieczało tzw. zobowiązania, więc jakiekolwiek korzyści dla Narodu polskiego z tytułu ewentualnych przemian na “scenie polskiej”, siłą rzeczy musiało mieć z “tamtej strony przyzwolenie”…przynajmniej wiedziałem z kim należy o tym rozmawiać, czego niestety nie mogę powiedzieć o moich dawnych kolegach z tzw. Grupy Wiedeńskiej (tak była ona nazywana w przekazie wojskowych spec-służb PRL-u).
Po wyjeździe z PRL-u i w czasie mojego, drugiego pobytu w Austrii, latem 1985 roku, jeden z moich kolegów z Prezydium Komitetu Uchodźców Polskich w Austrii , wtedy związany ze środowiskiem narodowym skupionym wokół periodyku pt. Myśl Niepodległa, opowiedział mi o “ich próbie wpłynięcia na bieg dziejowych wydarzeń na polskiej scenie politycznej”…
Przeżyłem szok poznawczy, ponieważ o ile ja, mając w świadomości, że dawno uzgodnione zmiany w Polsce, mogą być “skorygowane” jedynie przy, jeśli nie wsparciu, to przynajmniej przyzwoleniu USA, o tyle moi dawni koledzy postanowili “zagrać va bank” i skierować środowiskowy Apel do generała Jaruzelskiego, jeszcze zanim doszło do słynnego obiadu Jaruzelskiego z Dawidem Rockefeler’em…
Istota ich listu do generała Jaruzelskiego, sprowadzała się do apelu do jego (rzeczywistych, lub spodziewanych, czy sugerowanych) patriotycznych uczuć i odegrania roli polskiego Pinocheta ( dokładnie to, do czego “wzdycha” oczyma wyobraźni niespełnionych marzeń” Szanowny Pan Stanisław Michalkiewicz…nie wiem tylko, czy wie, że byli tacy, którzy te marzenia chcieli zrealizować?
Mój szok polegał na tym, że ktokolwiek mógł mieć takie marzenie, które nawet po jego spełnieniu musiałoby się w przyszłości ” odbić czkawką moralną” dla twórców i także skutkować podobnymi konsekwencjami na przyszłość o ile nie gorszymi od tych, jakie stały się naszą, pełną chaosu rzeczywistością, w postaci “zakonu okrągłego stołu”…
Stąd moja dzisiejsza refleksja związana z potencjalnym “przecweleniem” środowiska narodowego związanego z Konfederacją…w żadnym przypadku, czy wobec jakiejkolwiek perspektywy kupienia was przez “układ systemowy” nie podejmujcie decyzji pod wpływem rzeczywistych czy tylko urojonych w waszych głowach, tzw. “korzyściach z pragmatycznego działania w celu odzyskania Polski z rąk “zakonu okrągłego stołu” – zostaniecie ograni i przywiązani do rydwanu globalistów, którzy w swoich założeniach wykluczają z góry, możliwość samodzielnej,suwerennej roli Polski, czy jakiegokolwiek innego narodu…
W kontekście starań obecnej ekipy rządzącej,aby uzyskała na przyszłość “gwarancje bezkarności” za pomocą tzw. “ustawy bezkarność plus”… sytuacja jest zgoła inna, niż w przypadku Jaruzelskiego i jego reżimu.
Wtedy chodziło o zabezpieczenie zobowiązań PRL-u, teraz chodzi nie tylko o dalszą możliwość pasożytowania na Polsce, co o pozbawienie Polaków jakichkolwiek możliwości uwolnienia się z powstałych przez ostatnie dekady zależności wobec obcych…
W tym celu istnieje konieczność trwałego skompromitowania nawet tych usłużnych i dyspozycyjnych”elit” i jeśli w ramach tego procesu, podobny efekt zostanie osiągnięty wobec Konfederacji, to tym lepiej dla wrogów Polski i Polaków.
Reasumując: nie tylko obecna ekipa “rządowa” – choć de facto nie rządząca Polską – została wsadzona na minę w oparciu o tzw. “pandemię” – koncepcja obciążenia winą za katastrofę gospodarzczo-społeczną i w swej dalszej konsekwencji, za wielki,finansowy reset, tzw. “umiłowanych przywódców”, jest częścia Planu Globalnego: stworzyć multi chaos i kryzys globalny, następnie zaproponować globalne kierownictwo w warunkach “nowej,inowacyjnej normalności” a wówczas ludzkość, postawiona przed taką rzeczywistością, prędzej czy później, będzie zmuszona zaakceptować te realia…
Owszem, teoretycznie jest wyjście, ale realnie, jest ono niemożliwe, więc nie wiem, czy warto o tym pisać…ludzkość w przypływie gniewu wspartego świadomością, iż została poddana największej manipulacji, jaka kiedykolwiek stała się zbiorowym doświadczeniem ludzkości, po prostu najzwyczajniej w świecie dokona fizycznej likwidacji “umiłowanych przywódców”,a przy okazji zdepopuluje naszą planetę, aby kiedyś – w bliżej nieznanej przyszłości -wygenerować nowych “umiłowanych przywódców”…
Pozostaje pytanie: Co się stanie z Jarosławem Kaczyńskim, jak już “opadnie kurz ” po zmaganiach na “starym cygańskim wozie, pełniącym rolę polskiej sceny politycznej”???
Najprościej możnaby odpowiedzieć: Kogóż to może obchodzić poza gronem jego, dzisiejszych wyznawców, którzy powodowani wstydem, a może nawet wyrzutami sumienia, będą w “nocnych, Polaków rozmowach”, snuć niekończące się spory i dywagacje na temat wrażych sił, jakie się sprzysięgły,aby “naczelnikowi” nie powiodła się próba…”ocalenia Ojczyzny”
Tymczasem realnie rzecz traktując, Kaczyński przejdzie na: “zasłużoną emeryturę, wdzięczny naród nie tylko nie podaruje mu dworku, choćby na Żoliborzu, ale być może tolerancyjnie i dobrotliwie pozwali,aby nadal mieszkał, tam gdzie mieszka, znikną policjanci, co najwyżej zainstalują mu jakieś zabezpieczenia i być może, jakiś ambitny, młody publicysta napisze o nim tekst pt. “stary,samotny człowiek i kot”…